Drodzy hodowcy,

Minęło już ponad dziesięć lat od pierwszego importu japońskich ras kur do Polski. Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy to Stanisław Roszkowski po raz pierwszy odwiedził Japonię. Poznaliśmy kilkanaście, zupełnie nieznanych w Polsce, a nawet w Europie ras – takich jak totenko, tomaru, minohiki, jitokko, czy shoukoku. Przez ostatnie lata uczyliśmy się hodowli tych ptaków w naszym klimacie. Pokonywaliśmy problemy utrzymania tych ptaków, ich rozrodu i chorób. W wielu przypadkach kury te były całkowicie nieprzystosowane do naszego klimatu i obecnych tu patogenów. Mimo tych licznych przeszkód, udało się. Dzięki ciężkiej pracy organicznej wielu hodowców, mamy dziś w kraju wiele wspaniałych ras i to prosto z japońskiej źródła – piękne minohiki, śpiewające tomaru, totenko, oryginalne satsumadori z Kagoshima, shoukoku, ohiki, ko shamo, czy bojowce shamo. To prawdziwy fenomen, ponieważ to nie hodowcy zachodni, a właśnie my - Polacy, rozwinęliśmy hodowlę tych ptaków i to w tak krótkim czasie.

Wschodnia kultura hodowli fascynuje cały świat. Nic dziwnego. Liczy sobie setki, jeśli nie tysiące lat tradycji. Wiele z japońskich ras kur dało początek rasom europejskim. To na ich bazie powstały niemieckie feniksy, bantamki, czy cała gama zachodnich kur bojowych. To rasy kultowe, wpisane w wierzenia i historię Kraju Kwitnącej Wiśni.  Niestety epoka wielkich japońskich hodowców powoli się kończy. Powoli znika koyeoshi, czy onagadori – nawet w ich ojczyźnie, czyli Japonii. Jest to nieuniknione. Ale jest szansa dla innych ras kur. Właśnie w Europie, w tym w Polsce. Hodowlą zaczyna się interesować coraz więcej ludzi. Wielu odnajduje w tym wielką pasję. To zajęcie niezwykle ciekawe i twórcze. 

Czy uda się nam uratować ginące, japońskie rasy kur? Nie wiemy. To na pewno wyzwanie, które Nas przerasta. Ale musimy spróbować. Wiele ras zmieniało się na przestrzeni dziejów… ewoluowało. Nie wiadomo, w jakiej postaci przetrwają orientalne rasy kur. To jednak nie najważniejsze. Świat idzie do przodu, zmienia się wszystko… w tym i kury. Dziś krew legendarnych onagadori płynie już w feniksach. Być może inne rasy też będą musiały podobnie przystosować się do zmieniających warunków. Być może to sposób na kontynuację dzieła japońskich mistrzów. A my, mamy tu spore pole do popisu.  

Dotychczas hodowla japońskich ras kur była bardzo chaotyczna. Powstały Klub Kur Japońskich jest, więc organizacją zrzeszającą hodowców tych kur. Dzięki zorganizowanej pracy hodowlanej łatwiej jest wymieniać się materiałem hodowlanym, wiedzą i spostrzeżeniami.   Otrzymaliśmy wielkie wsparcie naszych zachodnich i japońskich kolegów. Tylko dzięki wzajemnej współpracy możemy coś osiągnąć. Zachęcamy do wejścia w nasze szeregi i razem z nami podjęcia się trudu hodowli tych pięknych ptaków. To zajęcie niezwykle wdzięczne i dające ogromną satysfakcję.

Przewodniczący Klubu Kur Japońskich

Markus Kurspiot

Tel. 726 652 535

kuryjaponskie@gmail.com